Ф. И. Тютчев «К Ганке»
Вековать ли нам в разлуке?
Не пора ль очнуться нам
И подать друг другу руки,
Нашим кровным и друзьям?
Веки мы слепцами были,
И, как жалкие слепцы,
Мы блуждали, мы бродили,
Разбрелись во все концы.
А случалось ли порою
Нам столкнуться как-нибудь –
Кровь не раз лилась рекою,
Меч терзал родную грудь.
И вражды безумной семя
Плод сторичный принесло:
Не одно погибло племя
Иль в чужбину отошло.
Иноверец, иноземец
Нас раздвинул, разломил:
Тех – обезъязычил немец,
Этих – турок осрамил.
Вот среди сей ночи темной,
Здесь, на пражских высотах,
Доблий муж рукою скромной
Засветил маяк впотьмах.
О, какими вдруг лучами
Озарились все края!
Обличилась перед нами
Вся Славянская земля!
Горы, степи и поморья
День чудесный осиял,
От Невы до Черногорья,
От Карпатов за Урал.
Рассветает над Варшавой,
Киев очи отворил,
И с Москвой золотоглавой
Вышеград заговорил!
И наречий братских звуки
Вновь понятны стали нам, –
Наяву увидят внуки
То, что снилося отцам!
***
Перевод на английский язык.
Перевод на польский язык.
* * *
Must we stay apart forever?
Isn’t it time that we woke up,
shaking hands
with relatives and friends?
We’ve been blind for centuries
and, like wretched blind men,
have wandered directionless,
lost, aimlessly.
When by chance
we bumped into each other,
more than once, bloody rivers flowed
and swords tore kindred breasts.
The sea of this mad enmity
bore fruit a hundredfold:
more than once a tribe has perished,
or ended up in exile.
Non-believers, foreign hate
divided us, scattered us:
the Germans stole the homes of some,
the Turks preferred to violate.
Now in this dark night,
here on the heights of Prague,
the valiant warrior’s modest hand
has lit a beacon in the gloom.
Oh, what rays
have lit up all parts!
Clearly now we see the face
of this entire Slavonic land!
Mountains, steppes and coasts
are illuminated by this miraculous day,
from the Neva to Montenegro,
from the Carpathians to the Urals.
Dawn breaks over Warsaw,
Kiev has opened its eyes.
Vysehrad has begun to speak
with golden-domed Moscow!
The dialects of our brothers
once again make sense.
Now that they’re awake, the grandsons see
what they grandparents only dreamed of!
Hance do Sztambucha
Wiecznież żyć nam w rozłączeniu,
Czy nie pora nam się ocknąć
I uścisnąć w okamgnieniu
Ręce braci naszych mocno?
Setki lat jak ślepcy nędzni –
Bośmy byli zaślepieni,
Błąkaliśmy się – włóczędzy,
Ciągnąc w różne strony ziemi.
A gdy przyszło nam się zetknąć,
Tośmy wojowali wiecznie –
Lala się krew nasza rzeką,
Bratnie piersi cięły miecze.
I wrogości błędnej siemię
Plon stokrotny przynosiło –
Niejedno ginęło plemię
Albo na obczyźnie gniło.
Obcy rodem, cudzoziemiec
Nas rozdzielił, złamał, zdławił –
Jednych z nas oniemił Niemiec,
Innych Turczyn zaś zniesławił.
Oto wśród tej nocy czarnej
Dzielny mąż pełen odwagi
Skromną ręką swą latarnię
Zapalił na wzgórzach Pragi.
O jakimiż wnet światłami
Każdy kraj się opromienił
I odkryła się przed nami
Cała dal słowiańskiej ziemi.
Światłem piękny dzień rozchmurza
Stepy, morza, drogi w górach
Od Newy do Czarnogórza,
Od karpackich skał po Ural.
Oto nad Warszawą świta,
Kijów rozwarł oczy modre
I Wyszogród Moskwę wita
Złotogłową słowem dobrem.
I ojczystej mowy naszej
Pojęliśmy dźwięczność miłą.
Wnuk na jawie to zobaczy,
Co się ojcu ongi śniło!
|